Ślub a zmiana nazwiska

Do tej pory nie zdarzyło mi się jeszcze pisać artykułu na „zamówienie” ale dzisiaj spróbuje to zrobić. Druga trudność jaką w związku z tym artykułem sobie uświadamiam to fakt, że gdybym chciał użyć języka psychoanalitycznego to bardzo mocno zwulgaryzowałbym to o czym chce napisać. Dla przejrzystości wywodu uznaję, że opisuje sytuację osób heteroseksualnych bez głębokich zaburzeń osobowości.

W toku rozwoju osobowości przychodzi moment wymagający zaangażowania się w relację intymną. Dzieje się tak z powodów natury psychologicznej, biologicznej i społecznej. Kultura dostarcza nam dodatkowo pewien zestaw rytuałów i symboli, które służą formalizacji takich relacji. Symbole mają to do siebie, że nawet minimalne odchylenie w przebiegu rytuału, zmiana symbolu lub rekwizytu może nadać danej sytuacji całkowicie nowe znaczenie. Ślub jest sytuacją silnie sformalizowaną, wielość symboli z nim związanych znacząco przekracza moje możliwości analizy. Skupię się więc na jednym tylko aspekcie tego wydarzenia jakim jest wybór nazwiska.

Zacznijmy od koncepcji męskości i kobiecości. Najstarszy pogląd Freuda w tym względzie mówił, że „płeć jest jedna i mają ją mężczyźni”. W miarę czasu zarówno Freud jak i inni psychoanalitycy zmodyfikowali ten pogląd dzięki temu, że coraz więcej kobiet zaczęło się psychoanalizą zajmować. Dzięki temu kobiecość nie jest już antytezą męskości, drugim jej biegunem, ale kompletnie innym wymiarem. Czasem mam wrażenie, że rozważania na temat płci psychologicznej są odzwierciedleniem tego dylematu i jego znaczącym wypaczeniem, ale to temat na inny artykuł. Dość jednak stwierdzić, że istnieją dwie płcie kobiety i mężczyźni. Z tego też wynika, że brak cech męskich nie jest czymś gorszym, ponieważ cechy męskie nie są z definicji czymś bardziej pożądanym. Z tego też wynika, że jako taka rywalizacja między kobietami i mężczyznami z definicji jest bezsensowna, ponieważ będzie musiała dotyczyć aspektów życia nieistotnych dla w pełni dojrzałem osobowości.

Kolejna kwestia to brak przez męską część ludzkości traktowany jako coś złego. Wynika, to między innymi z infantylnego postrzegania różnic anatomicznych między kobietami i mężczyznami. Dziecko brak penisa postrzega jako ranę, z tego wynika szereg konsekwencji natury psychologicznej i „baśniowe” uzasadnienia tego braku. Gdy więc męskość jest traktowana jako obecność czegoś, brak tego czegoś jest traktowany jako „rana” lub wada a nie coś innego. Widzą już Państwo, że oznacza to również dychotomiczne pojmowanie kobiecości i męskości, gdy brak męskości, oznacza to, że jest się kobiecym. Czy niemęski mężczyzna jest kobiecy? Nie wydaje mi się, raczej jest pozbawiony kontaktu ze swoją męskością? Czy męska kobieta jest niekobieca? Nie, raczej nie potrafi ona docenić swojej kobiecości.

Nazwisko, jego posiadanie lub nie jest różnicą „anatomiczną”. Gdy go brak ktoś taki pozostaje zraniony. Gdy je „posiada”, gdy jest „jego” jest lepszy. To co teraz zrobię nie jest psychoanalizą sensu stricte, ponieważ nie odnosi się do konkretnych osób. Oznacza to, że wnioski przeze mnie wysuwane mogą być trafne lub całkowicie błędne, bo nie biorą pod uwagę „obiektywnych faktów” a jedynie symbolikę. Jestem świadom tych ograniczeń a mój wywód potraktuje jako pewien eksperyment myślowy do czego Państwa zapraszam.

Sytuacja I

Kobieta pozostaje przy swoim nazwisku wtedy, gdy jak można się domyślić traktuje cechy męskie i męskość tak jak Freud na początku (Ironiczne pierwsze ruchy feministyczne również tak postrzegały kobiecość) czyli jako coś pożądanego. Z tego też względu brak nazwiska, strata nazwiska jest rodzajem utraty, kastracji, okaleczenia. Rezygnacja z czegoś nie tworzy, nie rozwija, ale niszczy i zubaża. Gdy znika fizyczna reprezentacja czegoś to nie pojawia się coś innego w jej miejsce, ale dochodzi do niemożliwej do naprawienia straty.

Sytuacja II

Nazwisko łączone jest wyrazem kompromisu między tym co męskie a tym co kobiece. Męskość dalej jest traktowana jako coś lepszego, ale nie ma tutaj już takiej woli otwartej rywalizacji. Kobieta w tej sytuacji nie opowiada się za żadnym z rozwiązań. Zazwyczaj dylematy związane z kobiecością i męskością zostają odsunięte w czasie, przypuszczalnie do momentu zajścia w ciążę. Przypuszczam, że ta sytuacja wywoła najwięcej emocji, gdy ją opisuje, ponieważ robię coś co przeciwdziała wypartemu konfliktowi, ujawniam go w sytuacji, gdy wydawało się, że został on dzięki temu kompromisowi rozwiązany. Analogicznie można rozumieć sytuację, gdy oboje partnerzy przyjmują nazwisko łączone.

Sytuacja III

Kobieta przyjmuje nazwisko męża. Rezygnuje z rywalizacji. Gdy nie czuje utraty, gdy jest w stanie sobie z nią poradzić, oznacza to, że pozytywnie rozwiązuje dylematy związane z rozumieniem kobiecości. Gdy robi to, ale czuje utratę, ranę, poniżenie oznacza to, że robi to raczej z powodu uległości wobec mężczyzn, czuje się od nich gorsza i w żadnym wypadku jej dylematy związane z kobiecością nie jest rozwiązane i nie służą jej rozwojowi.

Sytuacja IV

Mężczyzna przyjmuje nazwisko żony. Rzadko spotykana sytuacja. Tutaj dochodzi do aktu kastracji w takim rozumieniu jakie obowiązuje w psychoanalizie. Chłopiec pozbawia się męskości i relacji z własnym ojcem po pierwsze dlatego bo nie rozumie swojej męskości, bo nie potrafi z niej korzystać a jego męskie cechy są wartościowe o ile umożliwiają mu zbliżenie się do kobiety, u której poszukuje bezpieczeństwa i oparcia w zastępstwie swojej matki. Ta sytuacja wyraża również najprawdopodobniej głęboką tęsknotę za ojcem, ale również biernoagresywne rozwiązanie konfliktu między miłością do ojca a gniewem. Tutaj atakowane jest to co dla ojca jest ważne i istotne. Syn „okaleczając się” próbuje okaleczyć ojca i okalecza go, jeśli ten nadal go kocha. Co w tym momencie może oznaczać taka sytuacja dla małżonki? Biorąc pod uwagę zaistniałą sytuację przypuszczalnie takie rozwiązanie krótkotrwale buduje w niej poczucie męskości jednak będzie to ulotne, okaleczony mężczyzna straci na swojej atrakcyjność, ponieważ utraci to co było pożądane, czyli jakiś aspekt męskości, kobiecość i męskość w tej sytuacji przegrywają.

Sytuacja V

Przyjęcie nowego nazwiska przez oboje partnerów. Mimo, że przeprowadziłem analizę także takiej sytuacji to z powodów osobistych nie zdecyduje się na opublikowanie efektów mojej pracy, były one zbyt przykre dla osoby na zlecenie której powstał ten artykuł.

Prawdopodobnie nie opisałem wszelkich możliwych sytuacji, ale te wydają mi się najbardziej reprezentatywne. Mam nadzieję również, że niezależnie od tego jakiego wyboru Państwo dokonacie lub dokonaliście będzie to dla Państwa interesujące jak patrzeć można na to z punktu widzenia teorii psychodynamicznej.